^Powrót do góry
foto1 foto2 foto3 foto4 foto5

Kalendarz

info :
Nie znaleziono opublikowanego łącza do komponentu iCagenda!
Brak wydarzeń w kalendarzu
Wrzesień 2019
Pn Wt Śr Cz Pt So N
1
2
3
4
5
6
7
8
9
10
11
12
13
14
15
16
17
18
19
20
21
22
23
24
25
26
27
28
29
30

BIP

Nasi bajkopisarze

Uczniowie klas IV-VI mieli możliwość wzięcia udziału w XII Festiwalu Bajkopisarzy „Piernikowa Chata”. Należało napisać baśń na temat (do wyboru):

  1. Przygoda z Elfem
  2. Podróż na czarodziejskim dywanie
  3. Nowe szaty starych baśni:  Świniopas lub Calineczka

W konkursie wzięli udział: Oliwia Pilch, Martyna Wojtal, Nina Słowińska, Karol Stawaruk. Gratuluję głowy pełnej pomysłów.

 

Anna Horosiewicz

 

 

Zapraszam do zapoznania się z ciekawymi baśniami naszych młodych bajkopisarzy.

Karol Stawaruk

(Przygoda z Elfem) Baśń o Pięknogrodzie

 

         Dawno, dawno temu za pięcioma górami, siedmioma lasami, dziewięcioma jeziorami w pięknym królestwie o nazwie Pięknogród żył chłopczyk o imieniu Karol.

            Mieszkał w  domu znajdującym się  na brzegu rzeki, otoczony był on pięknym lasem sosnowym, do którego chłopczyk często chodził ze swoim psem o imieniu Szagi. Pies uwielbiał hasać pomiędzy drzewami szukając patyków , które rzucał mu jego młody właściciel.

           Pewnego słonecznego dnia chłopiec ze swoim czworonożnym przyjacielem pobiegli jak zawsze po południu do lasu. Podczas zabawy usłyszeli szelest dobiegający z zarośli, zaniepokoili się

i po cichutku zaczęli podchodzić do krzewów. Znaleźli tam małego wystraszonego, skulonego Elfa.

- Podejdź do niego, ciebie nie będzie się bał. Dogadacie się po psiemu. 

Suczka odpowiedziała:

- Oczywiście już idę, mam nadzieję, że uda mi się z nim porozmawiać.

Jak pies powiedział , tak zrobił. Wystraszony Elfik na widok Szagi skulił się jeszcze bardziej i chciał uciec ale suczka go powstrzymała:

- Nie bój się , chcemy ci pomóc, nie zrobimy ci krzywdy. Jak masz na imię?  Skąd się tu wziąłeś? Zgubiłeś się ? Ktoś ci zrobił krzywdę?

Zlęknięta postać  odpowiedziała:

- Mam na imię  Zygfryd. Uciekłem od złej czarownicy. Jestem zamienionym w Elfa psem. Zła wiedźma biła mnie i nie dawała mi jeść. Musiałem pilnować skrzyni ze skarbami oraz krzesiwa, ale pewnego dnia pojawił się żołnierz i przez moją nieuwagę wykradł mi to wszystko. Za karę Czarownica zamknęła mnie w magicznym drzewie bez dostępu do świata. Z pomocą innych psów - przyjaciół – zamieniłem się w  Elfa i udało mi się uciec z więzienia.  Ale muszę się teraz ukrywać ponieważ zemsta czarownicy będzie na pewno bardzo bolesna. Dlatego ukrywam się w lesie.

Szagi powiedziała Karolowi co usłyszała od Zygfryda. Chłopiec postanowił, że pomogą Elfowi.

- Słuchaj chętnie ci pomożemy. Chodź z nami – rzekł młodzieniec.

         Zygfryd niepewnie ruszył w drogę z Karolem i Szagi. Cała trójka udała się do domu chłopca, gdzie przywitała ich mama młodzieńca. Ugościła ich dobrym obiadem, były to naleśniki. Nowa paczka przyjaciół zaczęła bawić się oraz słuchać opowieści Elfa o zaczarowanym drzewie oraz skarbach, które się w nim znajdowały. Elf opowiadał o Czarownicy, o jej poddanych oraz o osobach, które więziła w zamczysku. Przekazał im również bardzo ważną informację, że  wiedźma w zamku więzi króla Alfreda, którego poddani oraz służba szukają od dłuższego czasu.

Chłopczyk po chwili zastanowienia powiedział do Szagi i Elfa:

- Słuchajcie może spróbujemy uratować króla? Zygfryd wie, jak dostać się do zamku. Może nam się uda?

- Karolu,  to chyba nie jest dobry pomysł. Jesteśmy za mali. Nie mamy broni - powiedziała Szagi.

- Spokojnie, ja mam do wykorzystania jeszcze jedno zaklęcie. Wiem jak dostać się do zamku. Znam cały plan budynku. Mogę go nawet rozrysować. Wiem, w którym lochu więziony jest król Albert-rzekł Elf.

Trójka przyjaciół postanowiła podjąć się misji uwolnienia władcy.

- Musimy zrobić plan działania – zadecydował Karol.

Wszyscy po zjedzeniu pysznej kolacji położyli się spać ażeby skoro świt wyruszyć w podróż.

          O poranku mama obudziła Karola i zrobiła wszystkim śniadanie. Przygotowała im również kanapki na drogę.

        Karol, Szagi oraz Zygfryd wyruszyli w podróż. Według Elfa mieli do pokonania bardzo długą drogę. Musieli przejść przez ciemny bór,  ominąć wielkie jezioro oraz wspiąć się na wysoką górę. Idąc przez wielki las podróżnicy mijali piękne okazy roślin, które pytały ich  dokąd zmierzają. Przyjaciele opowiadali im o planach uwolnienia króla. Rośliny częstowały ich napojami oraz magicznymi nektarami. Przestrzegały ich przed wiedźmą i jej pomocnikami. Pomagały stworzyć plan. Dały Karolowi magiczny napój, który po wypiciu zamieni go w małego ptaszka. Wędrowcy musieli jednak iść dalej. Po dwóch dniach, mijając wielkie jezioro, spotkali Niedźwiedzia. Zwierzę pomogło przejść im przez kładkę , która była niebezpiecznie dziurawa. Nowy, ogromny przyjaciel dołączył do Karola oraz jego kolegów i ruszyli w dalszą podróż razem.

         Po pięciu dniach doszli nareszcie do wielkiej góry, na którą pomógł im się wdrapać wielki Gnom-Stefan przyjaciel niedźwiedzia. Olbrzym wziął na plecy chłopca oraz Elfa, a Szagi i Niedźwiedź szli sami. Góra okazała się tak duża ,że w połowie drogi wędrowcy musieli zrobić sobie przerwę i odpocząć. Rozpalili ognisko i położyli się spać. Nazajutrz obudził ich śpiew ptaków i chichot wiewiórek. Zwierzątka gdy dowiedziały się, że piątka przyjaciół chce uwolnić króla zapragnęły im pomóc. Leśne stworki przygotowały im śniadanie oraz przekazały im kilka „magicznych przedmiotów lasu” m.in. orzechy, gałązki. Gdyby czarownica nie chciała ich wypuścić z zamku, mają zjeść zaczarowane orzechy, które przekazały im wiewiórki. Orzechy zamienią ich w malutkie wiewióreczki.

       Ptaki przekazały im magiczne gałązki, które po przełamaniu zaczną świecić, co pomoże im przechodzić przez ciemne lochy.

         Karol i jego kompani podziękowali im i wyruszyli dalej. Gdy słońce zachodziło, dotarli do zamku czarownicy. Ujrzeli przed nim ogromne, stare  drzewo, które  uśmiechało do nich. Zygfryd zląkł się na sam widok zamczyska, ponieważ przypomniał sobie wszystkie krzywdy, jakie uczyniła mu czarownica. Ale nie poddał się i powiedział:

- Moi drodzy stoimy przed zamkiem bardzo złej wiedźmy, która nie boi się niczego i zrobi wszystko, żeby nas uwięzić. Dlatego musimy działać razem, słuchać naszego kapitana – Karola – oraz musimy być bardzo ostrożni.

Chłopiec rzekł :

- Szagi, Elfie, Niedźwiedziu, Gnomie to jest moment, w którym możecie się jeszcze wycofać. Nie będę miał do nikogo pretensji o to. Zrozumiem wasze decyzje.

Czwórka przyjaciół krzyknęła jednym głosem:

- Nie poddamy się ! Idziemy z tobą ! Jesteśmy przyjaciółmi! Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego!

          Po tych słowach Elf użył swojego ostatniego magicznego zaklęcia i zamienił się z powrotem w psa. Zaczął szczekać i nagle ogromne drzewo „otworzyło” wejście do swojego wnętrza. Wędrowcy powolutku ruszyli za Zygfrydem. Bacznie przyglądali się wnętrzu drzewa, które było tak wielkie i imponujące, że wszyscy nie mogli się nadziwić. W pewnym momencie przywitały ich dwa inne psy, które po rozmowie z Zygfrydem wpuściły ich dalej. Piątka przyjaciół udała się dalej. Niedźwiedź przełamał gałązkę, więc rozbłysło światło i mogli spokojnie iść dalej korytarzem do lochów. Ruszyli więc w dalszą podróż. W lochach było zimno i mokro. Śmierdziało wilgocią ,  latały nietoperze,  pod nogami skakały żaby i biegały jaszczurki. Odważna piątka szła jednak  dalej. Po około dwóch godzinach dotarli w końcu do lochów. Pies  wskazał im loch , w którym więziony był król. Niestety cela pilnowana była przez wielkiego ogra, który był tak paskudny, że nie można było na niego patrzeć. Chłopiec pomyślał, że mógłby zamienić się teraz w wiewiórkę i wykraść klucz do kłódki. Jak pomyślał tak zrobił. Na szczęście okazało się , że ogr panicznie boi się małych stworzeń i na widok gryzonia uciekł  z lochów. W tym czasie Niedźwiedź otworzył kratę i uwolnili króla Alberta. Zaczęli uciekać, lecz przestraszony ogr wrócił z dwoma innymi olbrzymami. W tym momencie Gnom krzyknął:

- Uciekajcie! Powstrzymam ich! – po czym wyciągnął z kieszeni malutki kamyk, rzucił go w stronę potworów a kamyczek ten zamienił się w ogromny głaz i zatarasował drogę ogrom.

Jednak to nie był koniec kłopotów. Nagle w lochach pojawiła się zła Czarownica i zagrodziła wszystkim drogę ucieczki. Karol miał jeszcze magiczny napój i po cichutku powiedział do króla:

- Panie , wypij ten napój , zamienisz się w ptaszka i będziesz mógł uciec i sprowadzić pomoc!

Król uczynił tak, jak powiedział mu chłopiec i zamienił się we wróbla. Niepostrzeżenie wyleciał z lochów i gdy był już obok zamku, wezwał swoich rycerzy, którzy cierpliwie czekali na niego. Były to wiewiórki, ptaki i inne stworzenia leśne. Na widok swego władcy zamieniły się w uzbrojonych rycerzy, którzy ruszyli na pomoc zatrzymanym przez Czarownicę wędrowcom. Po kilku chwilach cała piątka zastała uwolniona i wyprowadzona z zamczyska.

        Nikt nie wie, w jaki sposób rycerze pokonali Czarownicę, ale nikt już jej nigdy nie widział w królestwie.

Król zaprosił przyjaciół do swojego zamku. Zostali tam przywitani z honorami. Albert wręczył im medale i rzekł:

- Karolu, Szagi, Elfie, Niedźwiedziu i Gnomie chciałbym wręczyć wam medale za waszą odwagę. Uratowaliście mnie z niewoli. Pokonaliście Czarownicę. Jesteście bardzo odważni.  Najważniejsze jest to , że działaliście razem.

Piątka towarzyszy krzyknęła jednym głosem:

- Jeden za wszystkich!!!!!!!!!!!! Wszyscy za jednego!!!!

            Przyjaciele wrócili do swoich domów ale do dziś dnia spotykają się raz w roku w zamku króla, aby świętować pokonanie Czarownicy.

Oliwia Pilch

(Podróż na latającym dywanie) Niespodziewana podróż

 

         Pewnego dnia bawiłam się w swoim pokoju. Siedziałam na żółtym dywanie i układałam klocki. Nagle usłyszałam dziwne chrząkanie. Pomyślałam, że mój chomiczek znowu uciekł z klatki i zaczął podgryzać mój ulubiony, miękki dywan. Ten dywan dostałam od rodziców na szóste urodziny, po ich powrocie z pobytu w Turcji. Dziś mam dziewięć lat i wciąż mój Cytrynek – bo tak go nazwałam- jest jak nowy. Uwielbiam się na nim bawić, układać puzzle oraz czytać książki.

             Od rana robiłam maski karnawałowe gdy nagle wysypał mi się brokat. Mój dywan zaczął się śmiać i wyleciał przez uchylone okno razem ze mną. Wtedy zaczęła się prawdziwa przygoda!

           Leciałam nad miastami, nad wioskami i wcale nie wiedziałam gdzie prowadzi mnie mój Cytrynek. Wiatr wiał mi prosto w oczy i nic nie widziałam. Nagle usłyszałam, że mój dywan znowu zaczął się śmiać. Zaczęłam krzyczeć do rozweselonego Cytrynka, żeby się zatrzymał, ale on mnie nie słuchał, a nawet przyspieszył.

- Stop! – krzyknęłam.

Dywan zatrzymał się gwałtownie i spytał, o co chodzi.

- Możesz mi powiedzieć, gdzie lecimy?- zapytałam.

-Jak to gdzie? Do Dywanolandu!  -powiedział rozbawiony Cytrynek.

- Gdzie jest Dywanoland?

- Tam, gdzie jest dużo dywanów! A dokładnie jest to Baśniowa Kraina, z której pochodzę! – odpowiedział stanowczo dywan.

- No dobrze, to leć. – powiedziałam i Cytrynek wyruszył ze mną w dalszą drogę.

Po pięciu minutach oznajmił, że jesteśmy na miejscu. Wylądowaliśmy na ogromnym rynku pięknego, kolorowego miasta. Mój żółty dywan zaczął przedstawiać mnie wszystkim znajomym.

- Oliwko, to jest Zielek, Błękit, Fiolecik i Brązek. Aha i przedstawiam ci jedyną dziewczynę w Dywanolandzie. Oto Pomarańczka!

-Witaj Pomarańczko. – powiedziałam.

- Witaj Oliwko… - odpowiedziała zawstydzona Pomarańczka.

- Oliwko – zaczął mój dywan, przepychając się przez tłumy dywanów, które otaczały mnie ze wszystkich stron – gdybym miał ci przedstawiać wszystkie dywany,  zajęłoby to cały tydzień albo nawet dwa. Tyle mamy tu dywanów! Chodź! Pójdziemy przywitać się z królem Dywanolsendem II.

-  To macie tu króla?! – zapytałam.

- Oczywiście! – odpowiedział idący już w stronę zamku Cytrynek.

Nie minęło pół godziny, a już byliśmy przed wielkimi wrotami zamku.

- Kamo zimo. La! – powiedział Cytrynek, wielkie Wrota otworzyły się trochę i uśmiechnęły do mnie i dywanu.

- Kto to? – zapytały Wrota.

- To moja właścicielka- odparł Cytrynek.

- A jak się nazywa? – Wrota nie przestawały pytać się o mnie.

- Nazywa się Oliwia! – odparł za mnie dywan.

- Wejdźcie! – powiedziały Wrota, otwierając się do końca.

- Dziękujemy – odparłam.

            Szliśmy długimi kryształowymi korytarzami, na każdej ścianie były co najmniej cztery obrazy. Pomyślałam sobie, że nigdy nie dojdziemy do komnaty króla, lecz wtedy Cytrynek zapukał do pozłacanych drzwi.

- Wejdź – powiedział głośno król.

Cytrynek nie zdążył nacisnąć klamki, a już ktoś otworzył drzwi. Nawet się nie przedstawił i zaczął mówić:

- Zapraszam, zapraszam! Wchodźcie, wchodźcie! Król was ugości! Nazywam się Szafella! – Była to piękna, rzeźbiona, drewniana szafa, służąca króla.

- Szafello, uspokój się – powiedział król.

- Och tak, mościwy Panie! – odpowiedziała szybko Szafella.

- Witaj Dywanolsendzie II – powiedział Cytrynek, kłaniając się.

- Witaj. Jak się nazywa ta dziewczyna obok ciebie? – zapytał król.

- To Oliwia. Jest moją właścicielką – odparł Cytrynek. Rozmawialiśmy z królem ponad godzinę, a podczas tej rozmowy dowiedziałam się , że na moją cześć dywany urządzą bal. Ucieszyłam się i razem z Cytrynkiem pobiegłam do jego domu. Dmuchałam balony i wtedy do głowy przyszła mi myśl o moim domu. ,, Czy rodzice niepokoją się o mnie? Która godzina jest teraz w Jelczu-Laskowicach? Może mój chomiczek bardzo za mną tęskni? Mama zawsze mówiła, żebym nigdy nie wychodziła na zbyt długo z domu. I jeśli już jest noc? Co ja zrobię?’’

O osiemnastej zaczął się bal. Wszyscy bawili się świetnie, ale przy rozbijaniu piniaty zatęskniłam znowu za domem. Bez entuzjazmu uderzałam lekko w piniatę i wtedy podszedł do mnie Cytrynek.

- Coś się stało? – zapytał .

- A! Nie. Nic – odpowiedziałam i wtedy z piniaty wysypały się słodycze.

Rozmawiałam chwilę z Cytrynkiem i w końcu zrozumiał, że tęsknię za domem i boję się, że rodzice nie wiedzą, gdzie jestem i będą dzwonić na policję. Cytrynek ogłosił przerwę w balu. Oznajmił dywanom, że na nas już czas i wracamy do domu. Wszyscy czule mnie żegnali. Zielek i Brązek dali mi cukierki na drogę. Błękit, Fiolecik i Pomarańczka podarowali mi magiczny naszyjnik i karteczkę z baśniowym zaklęciem: ,,Kamo zimo. La!”. Gdy tylko wypowiem to zaklęcie, przeniosę się na moim latającym dywanie do ich świata. Król wręczył mi dyplom za odwagę latania dywanami i powiedział, że zawsze jestem tu miło widziana.

Podróż do mojego domu nie trwała długo. Cytrynek wyznał mi, iż w magiczny sposób zatrzymał czas. Okazało się, że godziny spędzone w baśniowym Dywanolandzie, to w naszej strefie czasowej zaledwie minuty.

            Gdy znalazłam się znowu w moim pokoju, była pora obiadu. Mama zawołała wesoło:

- Oliwko! Nakryj do stołu, proszę!

Poszłam radosna do mamy i nakrywając w kuchni do stołu, pomyślałam, że: „Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.”


Martyna Wojtal

(Podróż na latającym dywanie) Baśniowy świat Ewy

            Pewnego słonecznego dnia w małej wsi położonej prawie na końcu świata dziewięcioletnia dziewczynka o imieniu Ewa usłyszała dobiegający z kuchni głos swojej mamy.

- Ewo, idziemy kupić ci nowy dywan – powiedziała mama Ewy.

- Dobrze mamusiu, a mogę iść z wami?

- Oczywiście, że możesz, przecież to ma być twój wybór.

            Ewa bardzo chciała kupić nowy dywan do swojego maleńkiego pokoju, by móc bawić się na miękkim i przyjemnym podłożu. By spełnić to niewielkie marzenie dziecka cała rodzinka pojechała do sklepu. Gdy dotarli już na miejsce, Ewa dostrzegła przepiękny dywan w szarym kolorze z różowymi kropeczkami. Dziewczynka, nie myśląc długo, zdecydowała się właśnie na niego.

            Kiedy wszyscy wrócili do domu, Ewa poszła do swojego pokoju. Dywan został położony obok jej łóżka, by mogła swobodnie z niego korzystać. Nagle podczas zabawy klockami dywan poruszył się, a Ewa okropnie się przestraszyła i natychmiast zawołała swoich rodziców.

- Ten dywan się rusza! -krzyknęła dziewięciolatka.

- Córeczko, to niemożliwe, dywany nie mają nóg – zażartowała mama.

            Kiedy rodzice opuścili pokój dziecka, dywan wyleciał z dziewczynką przez otwarte okno. Ewa krzyczała, ale nikt jej nie słyszał.

            Nagle dziecko ujrzało dużą dziurkę w otaczającej ją przestrzeni, a dywan poleciał ku dziurze. Ewa w oddali zobaczyła niewielki punkcik, ale nie był to jakiś zwykły punkt, ten świecił dziwnym niebieskim i wyrazistym światłem.

            Dywan wleciał do punktu, zmniejszył swoje rozmiary i wraz z pomniejszoną Ewcią przeleciał przez dziwne terytorium, by po chwili znaleźć się w krainie baśni.

            Lecieli przez wszystkie bajki, po czym znaleźli się w chmurach.  Tu w tej podniebnej przestrzeni,Ewa dostrzegła niewielkie królestwo – pałac ,poddanych i króla.

Była bardzo szczęśliwa w nowej krainie ,tak innej niż jej codzienne otoczenie ,ale zarazem ogarnął ją smutek ,gdyż była bardzo daleko od domu i bliskich.

            Zeszła z dywanu, stanęła na dróżce usłanej płatkami róż, podniosła głowę i ujrzała postać. Nie mogła uwierzyć, gdyż jej oczom ukazał się Hans Christian Andersen. Dziewczynka przywitała się z pisarzem, ten dał jej książkę ze swoimi baśniami.

Ewa po chmurce dotarła na dywan, który wisiał w chmurach przed królestwem. Usiadła na nim. Ruszyli. Przelecieli przez bajkę o Alladynie, doświadczając wszystkich jego przygód. Lecieli bardzo długo, by po tygodniu dotrzeć do domu Ewy.

            Ewa opowiedziała o swojej przygodzie całej rodzinie, która nie była w stanie uwierzyć w to, co się zdarzyło. Najważniejsze, że Ewa się odnalazła, gdyż rodzice szukali jej wszędzie. Wszyscy byli szczęśliwi, że znowu są razem.

            Ewa była bardzo zadowolona ze swojej przygody, ale zdecydowanie stwierdziła, iż wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.

            Dywan pozostał w domu, ale tym razem trafił do pokoju siostry Ewy, która z niecierpliwością czekała na swoją przygodę z szaro – różowym dywanem.

 Czas pokaże, gdzie ją poniesie...

Nina Słowińska

(Podróż na latającym dywanie) Magiczna podróż

              Nie tak dawno temu, w zwyczajnej krainie zamieszkałej przez ludzi mieszkała dziesięcioletnia Maja, która chodziła do czwartej klasy i dobrze się uczyła. Miała wiele koleżanek i kolegów, często się z nimi spotykała, a nawet razem się uczyli. Maja bardzo lubiła jednorożce i zawsze prosiła mamę, żeby kupowała jej wszystko w jednorożce: ubrania, przybory szkolne, dekoracje, pościel, a nawet dywan.

           Pewnego dnia Maja wróciła ze szkoły do domu w bardzo złym humorze. Dostała jedynkę z matematyki, zapomniała zadania domowego z przyrody, pokłóciła się z najlepszą przyjaciółką Anią. Wszystko jej nie wychodziło. W domu dostała karę za złe oceny - musiała siedzieć w swoim pokoju i się uczyć. Chciała uciec stąd daleko, gdzie nie miałaby takich problemów. Zrezygnowana położyła się na swoim ulubionym dywanie z wielkim różowym jednorożcem, którego nazwała Malinką. Zamknęła oczy i pomyślała, jak wspaniale byłoby znaleźć się w magicznej krainie jednorożców, bez rodziców, szkoły i koleżanek. Nagle poczuła, jakby unosiła się w powietrzu. Otworzyła oczy i zobaczyła, że siedzi na jednorożcu, takim samym jak ten z jej dywanu. Malinka machała wielkimi skrzydłami i unosiła Maję w nieznane. Jednorożec, tak jakby czytał w jej myślach, zabrał ją daleko od domu do magicznej krainy jednorożców. W czasie niezwykłej podróży dziewczynka podziwiała z góry piękne widoki i obce kraje pełne nieznanych jej stworzeń. Malinka przywitała się ze swoimi przyjaciółmi z krainy jednorożców: Jagódką, Jeżynką, Rosołkiem i Kotlecikiem oraz przedstawiła im Maję. Przyjaciele wzięli dziewczynkę na wycieczkę, żeby pokazać jej swoją krainę. Maja najpierw ujrzała fontannę czekoladową, w której jednorożce maczały duże owoce, marchew i sianko. Później zobaczyła wielki basen dla jednorożców oraz pastwisko z kranikami, z których leci oranżada i kakao. Wieczorem Malinka zabrała ją na dyskotekę, na której bawili się do białego rana.

            Mai bardzo podobało się wśród nowych przyjaciół w magicznej krainie. Dni upływały jej wesoło na zabawie, zajadaniu się smakołykami, pływaniu i opalaniu się. Z czasem zaczęło jej jednak czegoś brakować. Zaczęła tęsknić za domem, szkołą i przyjaciółmi, a wszystkie atrakcje krainy jednorożców już jej się znudziły. Poprosiła Malinkę, żeby zabrała ją z powrotem do jej świata. Po długiej podróży Maja obudziła się w swoim pokoju, na swoim ulubionym dywanie i ucieszyła się z tego bardzo. W pewnym momencie usłyszała, że mama woła ją na obiad. Maja pobiegła do kuchni, bez słowa przytuliła mocno mamę i ze smakiem zjadła obiad. Po południu zaprosiła swoją przyjaciółkę Anię, żeby się z nią pogodzić i wspólnie pouczyć matematyki. Po powrocie z niezwykłej podróży Maja zrozumiała, że pomimo wspaniałego życia w krainie jednorożców woli wieść zwykłe, ale ciekawe życie w zwyczajnym świecie. Przekonała się, że „wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej”.

Copyright © 2013. Publiczna Szkoła Podstawowa nr 1 w Jelczu-Laskowicach Rights Reserved.